Znów troszkę pomilczałam. Do tej pory się tym nie chwaliłam, ale moje szpitalne przygody związane były z tym, że oczekuję maleństwa (termin na Wielkanoc) i to moje małe za bardzo śpieszyło się z przyjściem na świat, zdecydowanie za bardzo, bo dużo za wcześnie. Na szczęście niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Mam dbać o siebie i trzymać mój temperament na wodzy, nie biegać, nie skakać, nie mieć tysiąca pomysłów naraz…i przestać myśleć w kategoriach “jak nie teraz to nigdy”…bo tak właśnie definiuje mnie mąż
No a w mej głowie urodził się dawno temu pomysł na domek dla lalek. W skali 1:12. W tym roku postanowiłam go realizować. Piłę mam, narzędzia mam, plan domku też mam. Wszystko tam, w Norwegii. Więc tu muszę wymyślać wszystko troszkę na nowo, ale do pomocy mam tatę. Póki co, w prezencie świątecznym, dostałam miniaturowy piec, metalowy, balię i garnki. Będzie kuchnia jak się patrzy